Footer Widget

matagot
Plaid Hat Games
Fabryka  Gier Historycznych
Spawn
White Goblin

Kolejny post

Od momentu wybuchu bumu na gry Indie możemy zaobserwować całą masę produkcji wracających do korzeni elektronicznej rozrywki. Zapewne pamiętacie gry, do których zasiadało się i po prostu grało. Ze łzą w oku można wspominać godziny spędzone przed pegazusem, gdzie zagrywaliśmy się w takie tytuł jak Contra, Super Mario Bros czy choćby nawet Tetris. Nikt w tamtych czasach nie zastanawiał się, dlaczego tych dwóch gości ala rambo biegnie przez kolejne plansze strzelając do wszystkiego, co się rusza. Po prostu się grało i spędzało dobrze czas. Teraz, kiedy Indie na dobre już zagościło na salonach, możemy zauważyć, że pośród skomplikowanych gier, których fabuła wymaga od nas ukończenia pięciu kierunków studiów oraz przejścia jej dwadzieścia razy lub po prostu wypala nam oczy grafiką, pojawiają się również takie produkcję, których głównym celem jest po prostu dobra zabawa. Takim tytułem jest właśnie gra Xotic



Fabuła to bzdura 

Choć akurat w przypadku tej produkcji twórcy wzorowali się na starych poczciwych automatach. Tam prosto w twarz waliła nam na dzień dobry lista wyników, na którą lądowali najlepsi gracze. I to ona jest tutaj najważniejsza. Co prawda w momencie, kiedy dobrze się przyjrzymy miedzy liczbami znajdziemy jakieś kawałki, choć może bardziej okruszki fabuły. Jak na historię dla gry wzorującej się na automatach jest ona nawet dobrze rozbudowana. Mamy bowiem naznaczonego wroga zwanego Orb, mamy nazwę naszej borni, której nie jestem wstanie przytoczyć oraz mniej więcej wyznaczony cel, który polega oczywiście na zlikwidowaniu tego złego, a przy okazji również tchnieniu nowego życia w planety po przez sadzenie kolejnych roślinek. Tak wiem gra brzmi jak produkcja stworzona dla ekologów. W miejscu potworków wstawić ludzi, a strzelać powinna roślina i już ją mamy. Choć akurat to ostanie się zgada. Sterować przyjdzie nam bowiem czymś na kształt przerośniętej rośliny zmiksowanej ze strach na wróble. I to w zasadzie wszystko, co powinno nas od strony fabularnej interesować. Nasze prawdziwym zadaniem jest bowiem żyłowanie jak najlepszego wyniku, aby trafić na szczyty i stać się najlepszym graczem. Xotic wymaga od nas powiązanie z platformą Steam. Dzięki temu zabiegowi możliwe jest porównywanie wyników gracz z całego świata. Ja osobiście trafiałem gdzieś w połowę stawki. Punkty nad wszystko Przechodząc kolejne lokacje ciągle zastanawiać się będziecie jak je ogarnąć, aby wyciągnąć z nich jak najwięcej. A jest, co wyciągać. Punkty bowiem dostajemy za zbieranie kryształów, sadzenie roślinek, zabijanie potworków, szybkość przejścia danego poziomu oraz zbieranie różnego rodzaju dziwnych obiektów. Zapomnijcie o tym, że każdy poziom przejdziecie za pierwszym zamachem. Oczywiście da się, ale wynik będzie, co najmniej niesatysfakcjonujący. Co więcej twórcy tak zbudowali poziomy, aby jak najbardziej uprzykrzyć graczowi życie. Czasami trzeba nieźle się zastanowić jak gdzieś wejść albo wyczaić tajemnicza miejscówkę, gdzie schowane zostały kolejne przedmioty. Na szczęście Xotic poinformuje nas w momencie, kiedy zbierzmy np. wszystkie kryształy na danej mapie. A skoro jesteśmy przy poziomach warto coś o nich powiedzieć. W grze przyjdzie nam odwiedzić naprawdę dziwaczne miejsca. Zobaczymy jaskinie, kaniony czy opuszczone fabryki. Wszystko to zostało sporządzone i podane w bardzo ciekawy stylu, który na pierwszy rzut oka mnie nie zauroczył, ale po pewnym czasie zaczął mi się bardzo podobać. Co prawda grafika tutaj nie zwala z nóg, jednak nie zmienia to faktu, że Xotic przywołuje bardzo ciepłe wspomnienia.

Skoro coś jest do wszystko to znaczy… 

…, że jest do niczego. Takie przysłowie każdy z Was na pewno kojarzy. Niesyty w przypadku naszej broni, która dzierżymy w rękach jest zupełnie inaczej. Przez całą grę w naszych łapach widzimy tylko jeden model pukawki, która wygląda jak wielki strzelający robak. Nie Was nie zwiedzie jej wygląd. Jest to chyba jedna z najbardziej uniwersalnych borni, której nie powstydziłby się nawet Markus Fenix. Broń bowiem jest karabinem, shotgunem, wyrzutnią granatów, wyrzutnią pocisków samonaprowadzających i snajperką w jednym. Powiem tylko, że tutaj nie wymieniłem wszystkich rodzajów pocisków, którymi możemy strzelać. Co więcej broń ma również możliwość produkowania hologramów, po których możemy wchodzi w niedostępne miejsca. Zamiast amunicji pukawka posiada coś na zasadzie many. Każdy wystrzał powoduje ubytek pewniej jej części, który po pewnym czasie sam się regeneruję. Żeby jeszcze bardziej podgrzać atmosferę w grze, z zasadzonych roślinek wypadają czasami różne ciekawy bonusy takie jak: regeneracja zdrowia, latanie, mnożnik punktów czy większy demage. Punkty oprócz tego, że plasują nas na coraz wyższych miejscach pozwalają nam również na zdobywanie kolejnych punktów doświadczenia. Te wydajemy na ulepszenia dla naszej broni lub postaci.

Przerośnięte rośliny ratują świat

Choć dla normalnego człowieka historia przedstawiona w tej grze jest totalnie płaska, a stylistyka może wydawać się dziwna, to produkcja posiada ten pierwiastek, który powoduje przylepienie się do monitora. Miło jest bowiem raz na jakiś czas odciąć się od tych wszystkich gier AAA i zagrać w coś prostego. W coś, co przywoła wspomnienia i pozwoli zatracić się w nostalgii. Gra jest warta tych 20 złotych, za które w zasadzie cofamy się w czasie.
    Blogger Comment
    Facebook Comment

1 komentarze:

 
Copyright © 2013. Dante poligon
Distributed By My Blogger Themes | Created By ThemeXpose